poniedziałek, 23 stycznia 2012

Rozmowa z Mają Luxenberg-Łukowską - nową aktorką KTO

Czy od zawsze chciałaś pracować w teatrze jako aktorka?

Od zawsze chciałam pracować w teatrze, wiedziałam, że do teatru przynależę i że z teatrem zwiążę swoje życie zawodowe. Jednak zawsze zarzekałam się, że aktorką nie będę. Mój ojciec jest aktorem Teatru Narodowego, więc od dziecka miałam świadomość z czym wiąże się ten zawód, wiedziałam jakich wymaga poświęceń i jakiej odporności psychicznej…
No ale jakimś trafem przed aktorstwem jednak nie uciekłam, pomimo podejmowanych przeze mnie prób ukończenia innych studiów. Chyba zostałam do tego zawodu zdeterminowana - może przez geny, a może bardziej przez ciągłe obcowanie z ludźmi teatru, no bo w gruncie rzeczy w teatrze się wychowywałam. Pierwszy raz byłam na przedstawieniu mając niecały roczek, była to „Zemsta” Fredry. Nawet pamiętam wejście mojego ojca na scenę, resztę chyba przespałam. Wracając jednak do moich planów zawodowych – nie ukrywam, że pociągały mnie również inne dziedziny sztuki, co odbiło się na mojej drodze edukacji. Mam średnie wykształcenie muzyczne, zahaczyłam też o malarstwo i polonistykę. Zawsze chciałam pisać, stwarzać, kreować nowe światy, dlatego od zawsze pociągała mnie reżyseria i scenografia. W zasadzie wciąż pociąga mnie taki melanż różnych dziedzin, ciągle rozwijam się i poszukuję; mam taką nadzieję, że na samym aktorstwie moja teatralna droga się nie skończy. Mam jeszcze mnóstwo pomysłów, którymi chciałabym się kiedyś ze światem podzielić.

Nad czym pracujesz obecnie?

Jestem teraz na czwartym roku PWST w Krakowie, obecnie studia trwają cztery i pół roku, tak więc można powiedzieć, że jestem na progu dorosłego życia aktorskiego. Póki co pracuję nad spektaklem dyplomowym w reżyserii Magdy Miklasz, zdradzę tylko, że wzięliśmy na warsztat Gombrowicza. Co z tego wyniknie zobaczymy za miesiąc - premiera 26 lutego. Poza tym pod koniec października 2011 odbyła się premiera naszego pierwszego dyplomu p.t. „Mroczna gra albo historie dla chłopców” w reżyserii Iwony Kempy. Spektakl przygotowaliśmy w kooperacji z Teatrem im. W. Horzycy w Toruniu, dzięki czemu gramy sporo i jesteśmy w ciągłych rozjazdach. „Mroczna gra” cieszy się dużą popularnością wśród widzów i zawsze mamy pełną widownię. Od lutego zaczynam też próby wznowieniowe do spektaklu „Ślepcy” w Teatrze KTO. Nie było mnie przy narodzinach spektaklu i teraz wchodzę w zastępstwo. Moją rolę oraz relacje z innymi postaciami będę tworzyła od podstaw - i już nie mogę się doczekać tej pracy. Wiem, że czekają mnie teraz bardzo trudne i pracowite miesiące, ale jestem ogromnie ciekawa tego teatru, jego metod i estetyki, która jest przecież tak różna od tego z czym stykam się na co dzień w szkole teatralnej.

Jaki rodzaj teatru Cię interesuje?

Trudno dzisiaj mówić o rodzajach teatru, trudno je jednoznacznie określić. Odnoszę wrażenie, że dziś spotykamy się ze zjawiskiem teatru skrajnie autorskiego. Jeśli chodzi o pracę aktora, o sposób budowania roli, to pewnie chciałabym w jakiś sposób znaleźć balans pomiędzy tzw. pracą psychologiczną, a taką opartą na ciele, na działaniach fizycznych. Oczywiście chciałabym mieć kiedyś szansę pracowania z wielkimi indywidualnościami współczesnego teatru, tak jak pewnie każdy absolwent szkoły teatralnej. Zawsze marzyłam o tym, by pracować z Jerzym Grzegorzewskim, ale to już niestety niemożliwe. Najbardziej jednak interesuje mnie spotkanie z widzem, szansa na rozmowę z nim, spojrzenie mu w oczy. Niezmiernie cieszę się z możliwości pracy w teatrze KTO, bo wiem, że będę tu używała zupełnie innych środków aktorskich, niż używałam do tej pory – na przykład nauczę się chodzić na szczudłach, co zawsze było moim marzeniem. Przy spektaklach plenerowych zetknę się z dużo większą widownią, będę musiała nauczyć się jak operować przestrzenią o wiele większą niż scena, a co najważniejsze wejdę do zespołu aktorskiego, który współpracuje ze sobą od wielu lat i jest dla siebie niemal jak rodzina. Myślę, że najważniejsze co wyniosę z tego spotkania to umiejętność pracy zespołowej, czyli to czego niestety coraz rzadziej można nauczyć się w szkole teatralnej. Chociaż muszę przyznać, że oba nasze dyplomy oparte są właśnie na silnej współpracy grupy i to podobno całkiem nieźle nam wychodzi. Poza tym interesują mnie działania performatywne, działania z widzem i na widzu. Cyrk, buda jarmarczna, teatr obwoźny, to jest to co mnie zawsze fascynowało i pociągało, ta wolność - bo przecież teatr można robić wszędzie, gdzie znajdzie się ktoś kto będzie chciał popatrzeć. Poza tym, moim ogromnym marzeniem były zawsze podróże, praca, która dawałaby mi możliwość wyjazdów. KTO w dużym stopniu to moje marzenie spełnia. Pierwszy raz „Ślepców” zagram na ulicach Bogoty.

Czy oglądałaś wcześniej spektakle Teatru KTO, a może miałaś już okazję współpracować z KTO?

Teatr KTO był stale obecny na mojej mapie zaprzyjaźnionych teatrów krakowskich. Jednym z moich ulubionych spektakli jest „Sprzedam dom, w którym już nie mogę mieszkać”, który pierwszy raz oglądałam ok. osiem lat temu i ciągle z chęcią do niego wracam. Jest to jeden z tych nielicznych spektakli, który niezmiennie od lat budzi we mnie takie emocje. Tajemnica kryje się zapewne w doborze środków i czystości formy, i pewnie też wynika z mojej osobistej słabości do Hrabala. Tak więc jest to jeden z bliskich mojemu sercu teatrów, jednak jak dotąd nie miałam szansy w nim pracować, choć mam już mniej więcej wyobrażenie jak tego typu praca wygląda

Jakie jest Twoje największe marzenie związane z pracą w teatrze?

Mam ich kilka i myślę, że nie są tak całkiem nierealne, ale nie chcę na razie o nich mówić, żeby nie zapeszyć. Jeśli chodzi o role, to jedno marzenie na pewno już się spełniło. W zeszłym roku zagrałam Medeę w monodramie wg „Materiałów do Medei” H. Mullera. Praca nad tym tekstem był moim ogromnym marzeniem odkąd zobaczyłam spektakl A. Wasilijewa ze wspaniałą rolą Valerie Dreville. Jest to wielkie wyzwanie dla aktorki, a ja lubię wielkie wyzwania. Monodram wyreżyserowała studentka reżyserii dramatu - Karolina Górecka, opiekę pedagogiczną sprawowała Maja Kleczewska. W zasadzie z założenia miała to być etiuda zaliczeniowa na zajęcia z Antyku, ale temat porwał nas do tego stopnia, że powstał zaczątek spektaklu, który pokazywałyśmy jeszcze cztery razy – w szkole i w krakowskiej Galerii Artefakt. Na pewno jeszcze do niego wrócimy, już z nowym doświadczeniem i pomysłami, bez presji egzaminacyjnej. Bardzo dużo dała mi praca z Karoliną i zetknięcie z Mają Kleczewską. Metody, które stosowałyśmy zmieniły zupełnie moje podejście do pracy z ciałem i otworzyły mnie między innymi na teatr fizyczny, teatr tańca i ruchu. Przy pracy nad Medeą wyszłyśmy od ciała, świadomości i poczucia ciała Medei, później z obrazów, wrażeń, barw i dźwięków lepiłyśmy jej mit, by na samym końcu dołożyć tekst. Psychiczna walka rozegrała się jednocześnie z walką, która toczyła się w ciele. Wracając do wcześniejszego pytania - to właśnie taki teatr mnie interesuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz