środa, 11 stycznia 2012

Niesamowity gmach nad brzegiem zatoki - Joanna Jaśko-Sroka o operze w Oslo i przygotowaniach do "Operacji Opera".

W jaki sposób w swojej scenografii starałaś się nawiązać do estetyki budynku opery w Oslo? Co było źródłem Twojej inspiracji?

Moją uwagę zwróciło to, że cały ogromny gmach opery wyłożony jest białym marmurem. Myślałam o tym, żeby przetworzyć teatralnie użycie takiego materiału, czyli żeby nie była to dosłownie płyta, która udaje marmur. Po drugie chciałam odwołać się do zarysów bryły budynku opery i to wszystko połączyć z mobilnością tej scenografii. Podczas rozmów z reżyserem – Jerzym Zoniem ustaliliśmy, że najważniejsze w spektaklu jest dla nas to, że jesteśmy w trakcie budowy. Efektem finalnym miało być coś, co jest echem opery – biała ściana na której będzie projekcja.

Czy trudniej jest zaprojektować scenografię, która ma nawiązywać do istniejącej już budowli, czy jest to w jakiś sposób łatwiejsze?

Myślę, że jest to kwestia inspiracji. W pewnym momencie powstawania pomysłu chcemy od czegoś się odbić – od tekstu, od istniejącej historii, a tu inspiracją jest niesamowity gmach nad brzegiem zatoki. Na początku znałam ten budynek jedynie ze zdjęć, ale gdy zobaczyłam go na żywo stwierdziłam, że udało się to przetworzyć, nawiązać do tej konstrukcji.

Czy były jakieś pomysły na realizację scenografii, kostiumów, co do których nie byłaś przekonana, a okazały się trafione?

Kontrowersyjny był pomysł użycia złotych kostiumów w scenie finalnej. Problem polegał na tym, że trudno uzasadnić dlaczego robotnicy na sam koniec zakładają coś tak kiczowatego, tandetnego. Oni jednak wyszli na scenę jakby wstydząc się tych kostiumów, wstydząc się tego, że Mastrobati ubrał ich w te stroje, chcąc przygotować wielką fetę. Pomysł okazał się bardzo dobry, ponieważ te kiczowate kostiumy pokazały ich bezradność i równocześnie wielkość.

Jak powstał pomysł na kostiumy bohaterów?

Chciałam jakoś odrealnić robotnicze uniformy, starałam się przekształcać te kostiumy, np. pochlapałam stroje ekipy polskiej białą i czerwoną farbą, zrobiłam sukienkę z kombinezonu. Kombinowałam również z kaskami – ktoś ma wycięty tył, ktoś przód. Wszystkie te zabiegi były oczywiście inspirowane charakterem postaci. Np. Petter ma dredy dlatego wycięliśmy kask, kadrze norweskiej dałam na głowy coś, co funkcjonuje jako osłona przy spawaniu. Starałam się więc przetwarzać to co istnieje w rzeczywistości i używałam tego w inny sposób.

Czy trudno było pogodzić dwie przestrzenie, które istnieją w spektaklu – plac budowy opery i bar, gdzie spotykają się robotnicy?

Udało się sprawić, żeby te dwie przestrzenie przenikały się dzięki ruchomym machinom. Przez to, że można je było ustawiać w różnych zestawieniach i pod różnym kątem to mogły być zarówno terenem budowy jak i klubem. Tutaj sprawdziła się funkcjonalność tego pomysłu.

Czy miałaś wcześniej okazję pracować nad międzynarodowym projektem?

Tak, nawet w tym roku pracował nad międzynarodowym projektem w łódzkim Teatrze Nowym, z ekipą polsko-francuską. W przypadku „Operacji Opera” było to o tyle wyjątkowe, ponieważ pojechaliśmy potem do Norwegii. Czyli oprócz tego, że spotkaliśmy się z Norwegami artystycznie, to tam mogliśmy spotkać się z nimi tak po ludzku, kiedy byliśmy zapraszani do ich domów na obiad.

Praca scenografa jest pewnie o tyle trudna, że rzadko spotyka się z bezpośrednim uznaniem publiczności, pozostaje ona gdzieś na marginesie. Czy mimo to po spektaklu czułaś satysfakcję z dobrze wykonanej pracy?

Spotkałam się z wieloma wyrazami uznania. Bardzo chwalono mobilność scenografii, pomysł złotych kostiumów w scenie finalnej. Podobało się to, że wciąż coś się na scenie buduje i wciąż coś powstaje. Są tacy ludzie, którzy są bardzo wyczuleni właśnie na stronę wizualną. Szczególnie, że w tym spektaklu scenografia bardzo funkcjonuje, buduje zadania aktorskie, przez co jest bardziej zauważalna.

Czy praca nad tym projektem była dla Ciebie rozwijająca?

Miałam okazję być w Oslo, w muzeum Thora Heyerdahla. Zwróciły moją uwagę jego słowa -nie ma granic, nie widziałem ich w rzeczywistości, istnieją jedynie te w umysłach ludzi. To dla mnie mogło by być podsumowanie tego projektu. W momencie jak stykamy się z inną kulturą to nas niesamowicie otwiera, granice zacierają się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz