wtorek, 10 stycznia 2012

„Opera za 135 koron”. Rozmowa z Niną Witoszek-FitzPatrick

Dlaczego zainteresował Panią temat robotników budujących operę w Oslo?

Wiosną 2004 roku zadzwonił do mnie Komitet Dekoracyjny Opery, który planował wydanie specjalnej artystycznej księgi pamiątkowej na temat procesu budowy. Księga miała zawierać "wariacje na temat opery" widzianej oczami norweskich fotografików i plastyków. Ja się ponoć znałam na norweskich mitach i pisałam powieści, więc dostałam zamówienie na nowelkę. No i zaczęła się męka: najpierw wymyśliłam, że powstawanie opery jest jak trudna ciąża, a potem rodzenie genialnego dziecka, i napisałam coś w tym stylu, ale potem to rzuciłam jako zbyt babskie. Potem zrobiłam coś w stylu Pucciniego, ale to był włoski suflet. W końcu, któregoś dnia, zdenerwowałam się, poszłam na budowę - i spotkałam polskich robotników. Pogadałam sobie z nimi i oczywiście od razu pojawił się temat i bohaterowie.

Czy pisząc tekst starała się Pani używać autentycznego języka, którym posługują się robotnicy polscy i norwescy?

Nie, bo to komiczny kabaret, a w kabarecie mówi się i śpiewa po inteligencku. Ale oczywiście są przekleństwa i różne grymasy językowe, które są ukradzione z języka proletariatu w obu krajach. Poza tym w kabarecie doszedł jeszcze współautor, David Chocron, który jest norwesko-marokańskim Amerykaninem żydowskiego pochodzenia. Więc język był wieżą Babel, jakby na to nie spojrzeć.

Czy Pani nowela „Opera za 135 koron" miała charakter komediowy? Czy w trakcie pracy nad spektaklem dokonaliście Państwo wielu zmian w scenariuszu „Operacji Opera”?

"Opera za 135 koron" to groteska, w której polski ćwierćinteligent i nieudacznik dostaje pracę na budowie, z czego wynikają same nieszczęścia. Oczywiście sam plac budowy jest miejscem burzliwych spotkań, zderzeń stereotypów, spekulacji i ludzkich dramatów. Kabaret "Operacja Opera" wykorzystuje podobny schemat, ale jest oczywiście dużo prostszy i obliczony na akcje i songi raczej niż językową ekwilibrystykę.

Czy podczas pracy nad spektaklem udało się Pani dostrzec jakieś nowe wątki, czy było coś co sprawiło, że dostrzegła Pani nowe aspekty opisanych przez Panią relacji międzykulturowych?

Jak najbardziej. Mój dobry przyjaciel i kompozytor muzyki do kabaretu - Helge Iberg, przeszedł w trakcie pracy przez cudowną metamorfozę - na moich oczach z anty-słowiańskiego szowinisty przekształcił się w polonofila. Po prostu oczarował go Kraków i rzewna polska dusza. (Wcześniej miał uprzedzenia, bo mu kiedyś polscy stolarze postawili parkiet w salonie do góry nogami!) Oczywiście nie powiedziałam mu, że w Polsce jest burdel polityczny aby go nie zniechęcić, niech żyje w miłym złudzeniu. Podobnie polscy artyści którzy przyjechali do Oslo przyjmowani byli hucznie "po polsku" przez Norwegów i odnieśli wrażenie, że Północ to kraina ludzkiego ciepła i gościnności. Jest to oczywiście pic na wodę, ale niech tam - niech sobie pomarzą. Więc wniosek z tego jeden: niech żyją złudzenia, bo życie jest krótkie.

Może wie Pani, czy któraś z osób budujących operę miała szansę obejrzeć spektakl „Operacja Opera”?

Tak, jeden z bohaterów Opery przyszedł na premierę. Bardzo się rumienił, ale powiedział mi, że był dumny, że przeszedł do historii.

Jak spektakl został odebrany przez publiczność w Norwegii?

Dyrektor Opery - Tom Remlov przyszedł na spektakl dwa razy, więc chyba mu się podobało. Najwdzięczniejszą publicznością byli Polacy mieszkający w Norwegii bo oni są dwu- i trój-języczni i rozumieli najwięcej. To oni dyrygowali śmiechem na sali. Norwedzy byli trochę onieśmieleni nową formą, ale większość bardzo dobrze się bawiła samą akcją, wspaniałą muzyką i pomysłami reżyserko-choreograficznymi. Wiem na pewno, że nikt się nie nudził.

Podsumowując pracę nad przygotowaniem spektaklu – jak wyglądała polsko-norweska współpraca i czy jest Pani zadowolona z efektów tej współpracy?

Taka artystyczna współpraca to najlepsza dyplomacja na świecie, jak powiedział polski ambasador. W ciągu paru tygodni osiąga się kulturową synergię i solidarność, o której marzy cała Bruksela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz