Rozmowa z Roberto Strada – reżyserem i kierownikiem artystycznym Voala Project, który gościł na festiwalu ULICA 26 STREET ART.
Skąd wziął się pomysł na założenie właśnie takiego teatru - teatru latającego?
Chcieliśmy prowadzić teatr uliczny i tworzyć naszą własną scenę. Uznaliśmy, że najlepszą scenografią do tego typu pokazów jest niebo. Dzięki temu nasze spektakle może zobaczyć bardzo wiele osób. Latanie to marzenie nas wszystkich, lubimy latać i bawić się tym.
Jaką szkołę należy skończyć, żeby zostać aktorem w waszym teatrze?
Wszystkiego co pokazujemy uczyliśmy się wspólnie pracując w naszym zespole. My nie szukamy akrobatów, czy też aktorów, tylko kogoś pomiędzy. Możemy takie osoby znaleźć w różnych miejscach – w szkołach tańca, w szkołach sportowych, w teatrach i w cyrku. Forma sztuki którą wybraliśmy jest dość szeroka i wymaga różnych umiejętności.
Wasze spektakle robią ogromne wrażenie na widzach. Czym jest dla Was teatr uliczny i w jaki sposób chcecie oddziaływać na publiczność?
W przedstawieniach ulicznych najważniejsze jest zatrzymanie widza, spowodowanie, żeby się nigdzie nie ruszył i wyłączył na chwilę swój iPhone, a to jest najtrudniejsze zadanie. Staramy się robić takie rzeczy, których nie można opowiedzieć na facebooku. Chodzi nie tylko o to, żeby ludzie znaleźli się w przestrzeni publicznej, zakorzenionej w tej rzeczywistości, ale też żeby na chwilę od tej rzeczywistości się oderwali. Chcemy sprawić, aby ludzie nawiązali ze sobą więź i przez moment poczuli to samo. Nieznajomy w takich chwilach może stać się bardzo bliski. To nie wymaga żadnego języka, ponieważ jest poza komunikacja werbalną. Najbardziej interesuje mnie szukanie właśnie takich momentów – momentów wspólnego przeżywania. W dzisiejszych czasach ludzie nie oglądają tego, na co patrzą, tylko się tym dzielą – poprzez Internet, fotografię, a przez to nie widzą siebie nawzajem. Chcemy chociaż trochę to zmienić.
poniedziałek, 15 lipca 2013
niedziela, 14 lipca 2013
Pierwszy Festiwal Teatrów Ulicznych w Polsce - rozmowa z Aliną Obidniak
Drugiego dnia festiwalu mieliśmy okazję porozmawiać z panią Aliną Obidniak - pomysłodawczynią i założycielką pierwszego w Polsce Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Ulicznych w Jeleniej Górze. O początkach festiwalu słuchali widzowie zgromadzeni na krakowskim Rynku.
Jak powstał Festiwal Teatrów Ulicznych w Jeleniej Górze?
Był stan wojenny - puste, smutne ulice, niekończące się kolejki do wszystkich sklepów, ludzie zmęczeni, zdołowani. Byłam wówczas dyrektorką teatru w Jeleniej Górze. Mieszkańcy nie mieli siły, ani nastroju chodzić w tym czasie na spektakle. Stojąc w kolejkach i przebywając razem z tymi zmęczonymi ludźmi, uznałam, że trzeba coś zrobić. Jeżeli widz w tej sytuacji nie przyjdzie do teatru, to teatr powinien wyjść do widza. Tak powstał nasz festiwal.
W tym trudnym okresie lat osiemdziesiątych teatr był promieniem słońca, radością i oknem na świat. Aktorzy z całej Europy przyjeżdżali na własny koszt do Jeleniej Góry. Dzisiaj wydaje się to zupełnie niemożliwe. Byliśmy w stanie zapewnić im jedynie zakwaterowanie, trzy posiłki dziennie i benzynę do samochodów, ponieważ działania uliczne odbywały się na terenie całego, byłego województwa jeleniogórskiego. Festiwal był niezwykłym i radosnym świętem, dzięki któremu ludzie mieli poczucie, że są razem.
Czy festiwal cieszył się dużym zainteresowaniem wśród publiczności?
Jak rozeszła się wieść, że organizujemy festiwal, to przyszli mieszkańcy Jeleniej Góry – tysiące ludzi gromadziło się na rynku. To było wielkie święto, coś niezwykłego i wspaniałego. Każdy dzień kończył się wielką paradą – ludzie brali się za ręce, chodziliśmy po rynku, śpiewaliśmy, a z nami szedł cały tłum mieszkańców. Czasami to trwało do trzeciej nad ranem. W czasie trzech tygodni festiwalu 38 zespołów przebywało razem, wymienialiśmy swoje doświadczenia, powstawały przyjaźnie, miłości. To było coś niezwykłego w jaki prosty sposób, artyści ulicy potrafili wyzwolić w tym tłumie pozytywne uczucia – przyjaźni, bliskości i uśmiechu.
Tak się zaczęła Jelenia Góra, a później był Kraków, Gdańsk, Warszawa, Kalisz, Poznań… wiele miast w Polsce przejęło naszą inicjatywę.
piątek, 12 lipca 2013
ULICA STREET ART wraca do Andrychowa!
O festiwalu ULICA STREET ART w Andrychowie (11.07.2013) rozmawialiśmy z organizatorem przedsięwzięcia – panem Zbigniewem Przybyłowiczem.
Czy to pierwsza edycja festiwalu ULICA STREET ART w Andrychowie?
Zbigniew Przybyłowicz: Nie, od 1993 do 2002 roku współpracowaliśmy z festiwalem. Przez te dziesięć lat przyjeżdżały do nas spektakle z ULICY.Niektóre były tak spektakularne, że mieszkańcy wspominają je do dziś! Potem było 10 lat przerwy i teraz ku mojej radości, do tej współpracy wracamy.
Przez te 10 lat odbywały się tu pokazy teatru ulicznego?
Z.B.: Przez te lata kiedy nie było festiwalu co roku gościliśmy teatry uliczne, ale były to jeden lub dwa spektakle.
Jakie spektakle gościły w Andrychowie w ramach ULICY STREET ART?
Z.B.: Przyjeżdżały do nas teatry z Ghany, Australii, Francji, Hiszpanii, Łotwy, Rosji, z całego świata. Prezentacje odbywały się w innym miejscu niż teraz. W tym roku teatry występują na Placu Mickiewicza.
Czy był jakiś występ, który szczególnie zapamiętała andrychowska publiczność?
Z.B.: Największym widowiskiem był występ teatru z Francji. W trakcie spektaklu, na placu rozpinały się maszty wysokie na 12 metrów, a pomiędzy nimi zawieszona była lina po której chodziły dwie osoby. Na trapezie wisiała akrobatka, a za nią widać było ścianę sztucznych ogni. Widownia szalała z zachwytu.
Czy festiwal cieszy się dużym zainteresowaniem wśród mieszkańców Andrychowa?
Z.B.: Kiedy spektakle odbywały się cyklicznie, w ramach festiwalu, to wszyscy byliśmy zaskoczeni frekwencją. Na spektakle przychodziło po kilkaset osób. Mam nadzieję, że tak będzie i dzisiaj.
Czy to pierwsza edycja festiwalu ULICA STREET ART w Andrychowie?
Zbigniew Przybyłowicz: Nie, od 1993 do 2002 roku współpracowaliśmy z festiwalem. Przez te dziesięć lat przyjeżdżały do nas spektakle z ULICY.Niektóre były tak spektakularne, że mieszkańcy wspominają je do dziś! Potem było 10 lat przerwy i teraz ku mojej radości, do tej współpracy wracamy.
Przez te 10 lat odbywały się tu pokazy teatru ulicznego?
Z.B.: Przez te lata kiedy nie było festiwalu co roku gościliśmy teatry uliczne, ale były to jeden lub dwa spektakle.
Jakie spektakle gościły w Andrychowie w ramach ULICY STREET ART?
Z.B.: Przyjeżdżały do nas teatry z Ghany, Australii, Francji, Hiszpanii, Łotwy, Rosji, z całego świata. Prezentacje odbywały się w innym miejscu niż teraz. W tym roku teatry występują na Placu Mickiewicza.
Czy był jakiś występ, który szczególnie zapamiętała andrychowska publiczność?
Z.B.: Największym widowiskiem był występ teatru z Francji. W trakcie spektaklu, na placu rozpinały się maszty wysokie na 12 metrów, a pomiędzy nimi zawieszona była lina po której chodziły dwie osoby. Na trapezie wisiała akrobatka, a za nią widać było ścianę sztucznych ogni. Widownia szalała z zachwytu.
Czy festiwal cieszy się dużym zainteresowaniem wśród mieszkańców Andrychowa?
Z.B.: Kiedy spektakle odbywały się cyklicznie, w ramach festiwalu, to wszyscy byliśmy zaskoczeni frekwencją. Na spektakle przychodziło po kilkaset osób. Mam nadzieję, że tak będzie i dzisiaj.
Subskrybuj:
Posty (Atom)