sobota, 2 października 2010

Pozdrawiamy z Koreii

Nasza przygoda zaczęła się od wyczerpującej i długiej (bo 24-godzinnej) podróży... Z Krakowa do Warszawy wyruszyliśmy o 1 w nocy, stamtąd do Helsinek, a następnie bezpośrednio samolotem do Seulu. Niestety różnica czasowa dała nam się we znaki. Przez pierwsze dwa dni okazała się dla nas zdecydowanie za duża. Na szczęście do pierwszego spektaklu mieliśmy czas na aklimatyzację.

Koreańczycy, którzy słyną ze swojej pracowitości i precyzji, przygotowali nam bardzo starannie dekoracje i wszystko było gotowe na czas. Ludzie jak zwykle niezwykle mili i zawsze chętni do pomocy. Jedyne nieporozumienia wynikają z bariery językowej, która skutkuje m.in. ryzykiem loterii w restauracjach... Każdy posiłek jest dla nas wielką niespodzianką, bo bardzo rzadko wiemy, co zamawiamy i co nam podadzą do stołu. Na miano kulinarnego (i bezpiecznego) przeboju zapracowały sobie już pierożki, które są specjalnością jednej z lokalnych restauracji :)

Od naszej ostatniej wizyty Seul nie zmienił się za bardzo. No może poza temperaturą, która cztery lata temu była co najmniej 10 stopni wyższa. Za to zapach i smak lokalnej przyprawy Kim-czi, bez zmian! Niestety... ;)


1 komentarz:

  1. bardzo wam zazdroscimy i zyczymy sukcecu kolejnego
    wielbicielki

    OdpowiedzUsuń