niedziela, 26 grudnia 2010

Na nazwę pracuje się spektaklami...

Rozmowa z Jerzym Zoniem – dyrektorem i założycielem Teatru KTO.

Pytanie, które nurtuje wszystkich: jak powstała nazwa teatru i co oznacza tajemniczy skrót KTO?

W zamierzchłej historii teatr działał jako grupa bez nazwy. Plątaliśmy się po klubach studenckich, po różnych dziwnych miejscach, żeby odbywać próby. Pewnego dnia działacze studenccy z ZSP mówią: Słuchajcie musicie wymyślić nazwę. Ja się zajmowałem wtedy organizacją. I pamiętam, że przed jakąś próbą Bronek Maj powiedział, że w nazwie musi być K, bo Kraków; T, bo teatr i O, bo to ładna samogłoska. „KTO” jest zarazem zaimkiem pytającym, stąd kciuk w naszym logo, na pomysł którego wpadł Witold Siemaszkiewicz. I tak już zostało. W Warszawie oczywiście mówią o nas Krakowski Teatr Okropny, inni mówią Krakowski Teatr Otwarty (Osobliwości), jest wiele różnych wariacji, mnie to nie przeszkadza. Natomiast uważam, że na nazwę pracuje się spektaklami, a nie filozofią i wymyślaniem jakichś absurdalnych ideologii.

Pańskie pierwsze wspomnienie związane z teatrem?

To są bardzo wczesne lata dzieciństwa. Ja pochodzę z bardzo małej wsi pod Limanową (z Siekierczyny – przyp. red.). Przyjechaliśmy do Teatru Słowackiego na spektakl „Zemsta”. Byłem w szoku. Wszystko mnie tu dziwiło, wszystko mi się podobało. Chłonąłem każde zdanie. Uwielbiałem to przedstawienie. Pamiętam, że to było pierwsze moje wyjście do teatru.

Do której sztuki własnego autorstwa ma Pan największy sentyment i dlaczego? Które przedstawienie jest Pańskim ulubionym?


Zawsze jest tak, że reżyser lubi swoje ostatnie przedstawienie. Prawie każdy. Niewątpliwie bardzo dobry spektakl to „.Przedstawienie pożegnalne”, który wyniósł nas na salony Europy. Od powstania tego spektaklu zaczęliśmy więcej podróżować, potem poszliśmy w zupełny plener. Dużym powodzeniem cieszył się „Zapach czasu”. No, ale „Quixotage” w przeciągu trzech lat był grany niewiele mniej razy niż „Zapach czasu” w przeciągu dziesięciu.
Na pewno jestem fanem swojego ostatniego przedstawienia, czyli „Ślepców”. Uważam, że tutaj posunęliśmy się o kawałeczek dalej, jeśli chodzi o redukcję niepotrzebnych zdarzeń, niepotrzebnej formy. Po prostu zrobiliśmy spektakl czysty. Teraz on będzie miał swoich wrogów i swoich zwolenników. W zalewie komercji, przedstawień byle jakich, ten spektakl będzie się zawsze czymś wyróżniał. Tą swoją czystością, jasnością, poetyką, ale również swoją smutną diagnozą – do czego zmierza obóz ludzki. Jeśli spojrzeć na to szerzej, to już żyjemy w świecie, w którym się nie widzimy. W świecie, który jest przepełniony gwałtem, agresją, absurdalnym wyścigiem, który do niczego nie prowadzi.

Czy nie krąży Panu po głowie pomysł zrobienia spektaklu ze słowem?


Nie, na razie nie. Na razie myślę nad następnym przedstawieniem w sali, którego akcja odbywać się będzie w domu dziecka. Jednocześnie cały czas gramy „Sprzedam dom, w którym już nie mogę mieszkać” (to też jest moje ulubione przedstawienie). Cieszę się, że mimo upływu czasu, język tego spektaklu się nie zestarzał...


Który etap, w czasie pracy nad nowym spektaklem, jest dla Pana najmilszy – pisanie, reżyserowanie czy pokazywanie gotowego już spektaklu?


Najbardziej fascynujący jest moment pierwszy, kiedy wszystkie zgromadzone pomysły układam w pewną strukturę, zestawiam je i szukam muzyki. Potem mając wybrany utwór muzyczny wymyślam dokładne działania. Drugi bardzo fascynujący moment to są próby. Z zespołem dobrym, zdyscyplinowanym, aktywnym to sama przyjemność, bo można wszystko zmieniać, można kreować. Potem jest premiera, parę recenzji i już wiemy, jak się to publiczności podoba. Potem jeszcze coś zmieniamy. Generalnie każdy spektakl wygląda trochę inaczej.

Do czego mógłby Pan porównać tworzenie sztuki teatralnej?

Trochę do pisania wiersza. Wiersz się pisze z głowy. Tak jak „Zapach czasu” – miałem parę kartek ze wspomnieniami nauczyciela z Limanowej – Pana Sułkowskiego. Przy „Ślepcach” inspirowałem się powieścią, ale spektakl poszedł w zupełnie inną stronę. Życie w obozie u Saramago, to połowa książki, druga bardzo ważna część to wyjście z obozu i przemieszczanie się przez zniszczoną cywilizację. Rzadko realizuję przedstawienia, bo muszę mieć coś do powiedzenia. Coś się musi wydarzyć w życiu, coś się musi u mnie wydarzyć w środku, aby móc wyartykułować jakąś treść, którą chciałbym się podzielić.

Z teatrem zwiedził Pan wiele ciekawych miejsc na ziemi. Czy jest jedno najciekawsze?


Tak się składa, że te dalekie wyjazdy są najbardziej fascynujące. Nigdy nie zapomnę wspaniałego wyjazdu do Brazylii, Kolumbii, Korei Południowej. Piękny był wyjazd do Tunezji, gdzie zamiast trzech przedstawień zagraliśmy tylko jedno, bo przestraszono się wybuchów i pirotechniki. Ale udany wyjazd, to taki, na którym można spotkać fajne teatry. Bardzo się cieszę, bo znów zostałem zaproszony na Market Teatralny do Iranu. Lecę w lutym na 5 dni, będę oglądał spektakle i obserwował, co nowego się tam pojawi. Ja uwielbiam oglądać spektakle, patrzeć, myśleć. To mnie wzbogaca i inspiruje.

Gdyby nie teatr to…

Byłbym nauczycielem albo dziennikarzem… I chyba przeklinałbym obie te profesje.

Jakie Teatr KTO ma plany na najbliższy sezon?


Przygotowujemy jeszcze „ciaśniejszą”, ściślejszą wersję „Ślepców”. Są tam jeszcze pewne zmiany do przeprowadzenia. Robimy duży projekt we współpracy z Norwegią „Operacja opera”. Będziemy go produkować, a ja będę go reżyserował. Próbujemy się wstrzelić w parę fajnych festiwali, takich, które by promowały „Ślepców” na następne lata. Tradycyjnie będzie Festiwal Teatrów Ulicznych, którego głównym podmiotem będą teatry ze wschodu (tytuł festiwalu to „Wiatr od wschodu”). Pokażemy dużo przedstawień z Ukrainy, Białorusi, Litwy i Polski. Czekają nas także: noc teatrów w czerwcu i noc poezji, którą będziemy współorganizować we wrześniu.


Moje życiowe motto brzmi...

Zawsze trzeba pracować i nigdy się nie poddawać.

Czego chciałby Pan życzyć naszym fanom i znajomym na Facebooku?

Wszystkim fanom i znajomym życzę zdrowia i szczęścia. Ponadto, aktywności facebookowej – skoro już taka społeczność powstała – oglądajcie nas, dzielcie się z nami waszymi uwagami, chodźcie na przedstawienia i piszcie o tym, to zawsze pomaga w pracy w teatrze.

1 komentarz:

  1. Tak ale ja szukałam strony na której będą nazwy spektakli:(

    OdpowiedzUsuń