czwartek, 16 września 2010

Pod czujnym okiem Lenina...

Mimo iż Teatr KTO podróżuje po całym świecie i bywa w bardzo egzotycznych miejscach, to czasem wizyta u sąsiada potrafi być równie wielką przygodą...
Po zeszłorocznym sukcesie spektaklu „Sprzedam dom, w którym już nie mogę mieszkać”, który zaprezentowaliśmy na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym „Biała Wieża” w Brześciu, ponownie odwiedziliśmy Białoruś z naszym nowym spektaklem pt. „Ślepcy”.

Przekroczenie wschodniej granicy okazało się dużo trudniejsze, niż przypuszczaliśmy, a na dodatek, w trakcie owej przeprawy towarzyszyły nam różne przeciwności losu…
Zaczęło się od wyścigu z czasem i od niemalże filmowej pogoni samochodowej po warszawskich ulicach, by przed godziną 16:00 dostarczyć ostatni paszport w celu wyrobienia wizy. Niestety pościgi w Polsce wyglądają inaczej niż te w amerykańskich filmach... O 16:10 już nikt nie pracował, więc z nadzieją w sercu trzeba było dostarczyć paszport w piątek rano, czyli w ostatnim z możliwych terminów. Dzięki wyrozumiałości pani z urzędu udało się przyspieszyć pewne procedury i ostatnia wiza znalazła się w paszporcie.
W niedzielny wieczór okazało się, że brak nam jednej zielonej karty, bez której możemy nie przekroczyć granicy... Ponownie rozpoczynamy filmowy wyścig z czasem i pogoń po małych małopolskich miejscowościach w poszukiwaniu agenta, który pracuje w niedzielny wieczór i posiada takową kartę. I znów szczęście się do nas uśmiecha! Z zieloną kartą dotarliśmy na granicę. Szczęście nie uśmiechnęło się natomiast do kierowcy naszego tira z dekoracjami, który dopiero na granicy zorientował się, że nie posiada wizy… Szybko jednak zjawił się zmiennik, który przewiózł samochód przez granicę.

W dniu występu dowiedzieliśmy się również, czym grozi nie zabranie jednej rurki w spektaklu ulicznym... W naszym przypadku wiązało się to ze zmniejszeniem naszego backstage’u o 1/4!
Mimo wszelkich niepowodzeń i przeciwności losu miło było znaleźć się w pięknym Brześciu i zagrać spektakl dla fantastycznej widowni, która bardzo żywo reagowała na to, co działo się na scenie. Towarzyszyła nam rekordowa ilość statystów, dzięki którym plac zawirował w rytmie rozpoczynającego przedstawienie walczyka. Nawet pogoda okazała się być naszym sprzymierzeńcem, bo Brześć przywitał i pożegnał nas pięknym jesiennym słońcem...

Tuż przy placu, na którym graliśmy spektakl stał pomnik Włodzimierza Lenina, który w ciszy przyglądał się naszym poczynaniom i z uwagą oglądał nasz spektakl...;)

1 komentarz:

  1. Kto to pisał? Też Krzysztof Dubiel recenzowany po recenzjach w stolicy Szkocji?? :-)

    OdpowiedzUsuń